Cóż, winę za te kuriozalne sytuacje, gdzie do pracy na stanowisku, na którym nie potrzeba szczególnych kwalifikacji, wymagana jest matura, ponosi obecny system edukacji. A dokładniej poziom obecnej matury i progi, od jakich się zalicza. Efekt jest taki, że przy minimum 30% z matury podstawowej, szansę na zdanie ma każdy, kto podejdzie, coś tam się uczył w liceum i się nie zestresuje na egzaminie. A jak są jakiekolwiek utrudnienia, typu obowiązkowa matura z matematyki, która na poziomie podstawowym wygląda jak czytanie ze zrozumieniem - trzeba tylko umieć przeczytać treść zadania i znaleźć w tablicach (!) wzór, do którego należy podstawić dane i obliczyć wszystko na kalkulatorze (!), to wszyscy tzw. humaniści, którzy z matematyką są na bakier, od razu płaczą, że im się ogranicza możliwości :/ Mam nadzieję, że nikt tego nie odbierze źle, nie uważam, żeby osoba z uzdolnieniami do przedmiotów humanistycznych była jakaś gorsza, ale większość takich osób jest się w stanie nauczyć do matury z matematyki.
Winę za taką sytuację też ponosi jakieś przekonanie w społeczeństwie, jakoby matura i studia wyższe dawały od razu lepszy start w przyszłość. Niestety, to złudzenie, szczególnie jeśli jest się po liceum ogólnokształcącym. No, chyba, że pracodawca nie wiadomo z jakiej beki, wymyśli sobie, że chce koniecznie osobę z maturą do układania towaru w sklepie... Ale mają takie wymagania chyba dlatego, że obecnie maturę może mieć prawie każdy i egzamin ten stracił dużo ze swojej wartości.