Ile teraz ważysz? Po objadaniu wymiotujesz? Nie za wiele zrozumiałam ze zdania "nie waże nawet 50 kg".
Kolacja na 4 godziny przed snem. Posiłki podziel na 5 mniejszych, zamiast 3 dużych.
Wprowadź ruch, wyeliminuj słodycze, fast foody, unikaj potraw tłustych.
Wprowadź produkt poprawiający przemianę - w kilka miesięcy powinno zlecieć nawet 20 kg.
Przy problemie z kompulsywnym objadaniem nie jest to takie proste jak się wydaje. Tutaj psychika broni się przed wszelkimi zasadami, tutaj górę bierze podświadomość, która poszukuje wrażeń jedzeniowych. Traci się wszelką nadzieję, że coś się zmieni i dla poprawy humoru wrzuca się w siebie ile wlezie tylko po to, żeby doznać jakichś niesamowitych wrażeń związanych z jedzeniem, smakiem, zapachem itp. Cały czas szuka się nowych potraw, nowych słodyczy itp, szuka się nowych smaków które wprowadzą w staj "upojenia". Ale tego nie da się osiągnąć, więc to trwa i trwa i się powtarza. Rozsądek w tym przypadku nie działa. Działa za to chwilowy impuls. Nażrę się do nieprzytomności, będzie mi lepiej. Osoba z kompulsywnym objadaniem na codzień może nawet przestrzegać diety, jeść 5 posiłków, nie jeść słodyczy. Ale wystarczy chwila, żeby to wszystko zepsuć. To jest bardzo złożony i skomplikowany problem, nie da się ot tak jeść 5 razy dziennie, przestrzegać diety itp. Tu trzeba leczyć psychikę, a nie nawyki żywieniowe, bo tego typu problem pojawia się właśnie w głowie, nigdzie indziej. Ona może doskonale wiedzieć co jeśc, jak jeść, kiedy jeść. Ale mimo to chwilowa chęć objadania bierze górę i wygrywa. To nie jest zwykłe jedzenie ponad normę typu, że przez przypadek zjadła za dużo na obiad, to są epizodyczne napady objadania, w których traci się kontrolę, ale z drugiej strony robi się to w pełni świadomie.
Żeby wygrać, trzeba się zastanowić, czy nie toczy się nierównej walki. Tj. czy nie próbujesz się na co dzień głodzić, jeść zbyt mało, a potem taka dieta kończy się napadem, bo nie wytrzymujesz. Trzeba jeść tyle, żeby nie czuć się głodną. Nawet jeśli będzie to 2000-2500 kalorii dziennie, to na pewno lepsze niż za jednym razem wrzucić w siebie 3000 kcal. Ustalić sobie taki limit i się go trzymać, ale absolutnie się nie głodzić. Bo podejście, że teraz się obżarłam, od jutra się przegłodzę, jest zgubne i nakręca spiralę kompulsywnego objadania. Albo, że nigdy już nie zjem nic słodkiego, nigdy nie zjem fast fooda itp. To też powoduje, że podświadomość się buntuje i jak too, nie zjem słodyczy? To dziś ostatni raz się ich objem, a od jutra zero słodyczy. I takie od jutra może się zaczynać codziennie bez rezultatu. Nie ma zakazów. Pomyśl, że będziesz jadła mniej, ale wszystko. Mniej, ale nie znaczy, to że całkowicie rezygnujesz ze słodyczy, czy fastfoodów. Możesz jeść słodycze, możesz jeść co tylko chcesz, ale nie do bólu brzucha, tylko tyle na ile masz w danej chwili ochotę. Nie narzucając sobie rygoru, nie będziesz się podświadomie buntować przeciwko niemu, a tym samym napadów objadania będzie mniej. Jeśli masz ochotę zjeść ciasto na śniadanie, to je zjedz. Nie myśl, że ci nie wolno, że to niezdrowe, słodkie... bo jeśli sobie odmówisz, to za kilka godzin objesz się tego ciasta bez opamiętania. A tu chodzi o to, by sobie nie zakazywać, by sobie pozwalać w granicach rozsądku na wszystko. Bo człowiek ma to do siebie, że łamie zakazy. Jeśli może coś robić, to zwykle tego nie robi, ale jeśli czegoś nie wolno, to się przeciw temu buntuje i robi to z jeszcze większym zaangażowaniem.
Wiem to z własnego doświadczenia. Jeśli sobie mówiłam, że od jutra się głodzę albo nie jem słodyczy, to od razu gdy nadchodziło to jutro, znów się objadałam, bo się buntowałam przeciw temu zakazowi i chciałam ostatni raz zjeść coś czego potem mi nie będzie wolno. To zamknięte koło. Przerwać można je jedynie brakiem zakazów. Jeśli pomyślę sobie, ok od jutra się odchudzam, ale nie głodze ani nie rezygnuje ze słodyczy. Co się wtedy dzieje? Ano to, że potrafię przejść obok ciasta obojętnie i nie mam na nie ochoty, bo wiem, że mogę je zjeść w każdej chwili, że nie zabraniam sobie tego. Jeśli pomyślę choć przez chwilę, że nie wolno mi tego ciasta i w ogóle już nigdy nie wolno mi żadnych słodyczy, to je zjem mimo że nie mam na nie w ogóle ochoty i nie jestem głodna... tak to właśnie działa.
Trzeba też odróżnić głód fizyczny od głodu psychicznego. Bo często napady objadania są powodowanie głodem psychicznym, a nie tym fizycznym. Najgorzej jak jest jedno i drugie po całym dniu głodzenia i odmawiania sobie wszystkiego.