Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

  • 2011-11-01, o 14:07
  • 346
  • 110 895
  • 40
  • 90

Re: Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

hej ku przestrodze.....Zaczelam sie odchudzac majac okolo 18 lat,wazylam 96 kg... zaczelam to robic bo.......chcialam zdrowo zyc,a w szkole uczyli nas zasad poprawnego jedzenia,na poczatku byla to taka nie winna zabawa....ale gdy schudlam ponizej 50 kg zaczelo mi odbijac,pogubilam sie w tym wszystkim,zaczely sie napady wilczego glodu i wymioty.......potrafilam to robic po 5 razy na dzien a potem padlam i spalam. zawsze za duzo wymagam od siebie,staram sie uszczesliwic innych a nie siebie,to chyba moja najwieksza wada. przy wadze 36 kg nie mialam sily chodzic......musze walczyc z tym sama bo moj kontakt z rodzinna jest kiepski,moja mama i ja jestesmy zupelnie rozne,ona uzywa argumentu sily a dla mnie to gupota...teraz nie waze nawet 50 kg,mam obsesje na punkcie jedzenia,ciagle jestem glodna,ciezko mi sie jest skupic albo cos zapamietac, z dziewczyny pelnej zycia i usmiechu stalam sie ponurakiem ktory raz dziennie sie obzera,nie widzi w niczym sensu qa najgorsze jest to ze to trwa juz ponad 6 lat...

Re: Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

hej ku przestrodze.....Zaczelam sie odchudzac majac okolo 18 lat,wazylam 96 kg... zaczelam to robic bo.......chcialam zdrowo zyc,a w szkole uczyli nas zasad poprawnego jedzenia,na poczatku byla to taka nie winna zabawa....ale gdy schudlam ponizej 50 kg zaczelo mi odbijac,pogubilam sie w tym wszystkim,zaczely sie napady wilczego glodu i wymioty.......potrafilam to robic po 5 razy na dzien a potem padlam i spalam. zawsze za duzo wymagam od siebie,staram sie uszczesliwic innych a nie siebie,to chyba moja najwieksza wada. przy wadze 36 kg nie mialam sily chodzic......musze walczyc z tym sama bo moj kontakt z rodzinna jest kiepski,moja mama i ja jestesmy zupelnie rozne,ona uzywa argumentu sily a dla mnie to gupota...teraz nie waze nawet 50 kg,mam obsesje na punkcie jedzenia,ciagle jestem glodna,ciezko mi sie jest skupic albo cos zapamietac, z dziewczyny pelnej zycia i usmiechu stalam sie ponurakiem ktory raz dziennie sie obzera,nie widzi w niczym sensu qa najgorsze jest to ze to trwa juz ponad 6 lat...

marlena17

Witam Cię koleżanko
Współczuje Ci, że jesteś tak naprawdę sama z tym. Ja też miałam taki okres w życiu że się zaczęłam odchudzać ale potem to przerwałam bo coraz gorzej się czułam. I teraz staram się nie przejmować tak bardzo wagą warze 57 przy wzroście 170 i tak zostanie, trzymam za ciebie kciuki, żebyś wyszła z tego.
Współczuje tym, którzy mają teraz problemy ze zdrowiem przez odchudzanie.

Re: Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

a moze dasz mi jakies dobre rady zeby z tym skonczyc,mam juz serdecznie dosc ciaglego obzerania i ciaglego uczucia glodu i myslania o jedzeniu

Sprawdź w sklepie ladymakeup.pl:

Re: Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

Kolacja na 4 godziny przed snem. Posiłki podziel na 5 mniejszych, zamiast 3 dużych.
Wprowadź ruch, wyeliminuj słodycze, fast foody, unikaj potraw tłustych.
Wprowadź produkt poprawiający przemianę - w kilka miesięcy powinno zlecieć nawet 20 kg.

Re: Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

Ile teraz ważysz? Po objadaniu wymiotujesz? Nie za wiele zrozumiałam ze zdania "nie waże nawet 50 kg".

Kolacja na 4 godziny przed snem. Posiłki podziel na 5 mniejszych, zamiast 3 dużych.
Wprowadź ruch, wyeliminuj słodycze, fast foody, unikaj potraw tłustych.
Wprowadź produkt poprawiający przemianę - w kilka miesięcy powinno zlecieć nawet 20 kg.

raniec

Przy problemie z kompulsywnym objadaniem nie jest to takie proste jak się wydaje. Tutaj psychika broni się przed wszelkimi zasadami, tutaj górę bierze podświadomość, która poszukuje wrażeń jedzeniowych. Traci się wszelką nadzieję, że coś się zmieni i dla poprawy humoru wrzuca się w siebie ile wlezie tylko po to, żeby doznać jakichś niesamowitych wrażeń związanych z jedzeniem, smakiem, zapachem itp. Cały czas szuka się nowych potraw, nowych słodyczy itp, szuka się nowych smaków które wprowadzą w staj "upojenia". Ale tego nie da się osiągnąć, więc to trwa i trwa i się powtarza. Rozsądek w tym przypadku nie działa. Działa za to chwilowy impuls. Nażrę się do nieprzytomności, będzie mi lepiej. Osoba z kompulsywnym objadaniem na codzień może nawet przestrzegać diety, jeść 5 posiłków, nie jeść słodyczy. Ale wystarczy chwila, żeby to wszystko zepsuć. To jest bardzo złożony i skomplikowany problem, nie da się ot tak jeść 5 razy dziennie, przestrzegać diety itp. Tu trzeba leczyć psychikę, a nie nawyki żywieniowe, bo tego typu problem pojawia się właśnie w głowie, nigdzie indziej. Ona może doskonale wiedzieć co jeśc, jak jeść, kiedy jeść. Ale mimo to chwilowa chęć objadania bierze górę i wygrywa. To nie jest zwykłe jedzenie ponad normę typu, że przez przypadek zjadła za dużo na obiad, to są epizodyczne napady objadania, w których traci się kontrolę, ale z drugiej strony robi się to w pełni świadomie.
Żeby wygrać, trzeba się zastanowić, czy nie toczy się nierównej walki. Tj. czy nie próbujesz się na co dzień głodzić, jeść zbyt mało, a potem taka dieta kończy się napadem, bo nie wytrzymujesz. Trzeba jeść tyle, żeby nie czuć się głodną. Nawet jeśli będzie to 2000-2500 kalorii dziennie, to na pewno lepsze niż za jednym razem wrzucić w siebie 3000 kcal. Ustalić sobie taki limit i się go trzymać, ale absolutnie się nie głodzić. Bo podejście, że teraz się obżarłam, od jutra się przegłodzę, jest zgubne i nakręca spiralę kompulsywnego objadania. Albo, że nigdy już nie zjem nic słodkiego, nigdy nie zjem fast fooda itp. To też powoduje, że podświadomość się buntuje i jak too, nie zjem słodyczy? To dziś ostatni raz się ich objem, a od jutra zero słodyczy. I takie od jutra może się zaczynać codziennie bez rezultatu. Nie ma zakazów. Pomyśl, że będziesz jadła mniej, ale wszystko. Mniej, ale nie znaczy, to że całkowicie rezygnujesz ze słodyczy, czy fastfoodów. Możesz jeść słodycze, możesz jeść co tylko chcesz, ale nie do bólu brzucha, tylko tyle na ile masz w danej chwili ochotę. Nie narzucając sobie rygoru, nie będziesz się podświadomie buntować przeciwko niemu, a tym samym napadów objadania będzie mniej. Jeśli masz ochotę zjeść ciasto na śniadanie, to je zjedz. Nie myśl, że ci nie wolno, że to niezdrowe, słodkie... bo jeśli sobie odmówisz, to za kilka godzin objesz się tego ciasta bez opamiętania. A tu chodzi o to, by sobie nie zakazywać, by sobie pozwalać w granicach rozsądku na wszystko. Bo człowiek ma to do siebie, że łamie zakazy. Jeśli może coś robić, to zwykle tego nie robi, ale jeśli czegoś nie wolno, to się przeciw temu buntuje i robi to z jeszcze większym zaangażowaniem.
Wiem to z własnego doświadczenia. Jeśli sobie mówiłam, że od jutra się głodzę albo nie jem słodyczy, to od razu gdy nadchodziło to jutro, znów się objadałam, bo się buntowałam przeciw temu zakazowi i chciałam ostatni raz zjeść coś czego potem mi nie będzie wolno. To zamknięte koło. Przerwać można je jedynie brakiem zakazów. Jeśli pomyślę sobie, ok od jutra się odchudzam, ale nie głodze ani nie rezygnuje ze słodyczy. Co się wtedy dzieje? Ano to, że potrafię przejść obok ciasta obojętnie i nie mam na nie ochoty, bo wiem, że mogę je zjeść w każdej chwili, że nie zabraniam sobie tego. Jeśli pomyślę choć przez chwilę, że nie wolno mi tego ciasta i w ogóle już nigdy nie wolno mi żadnych słodyczy, to je zjem mimo że nie mam na nie w ogóle ochoty i nie jestem głodna... tak to właśnie działa.

Trzeba też odróżnić głód fizyczny od głodu psychicznego. Bo często napady objadania są powodowanie głodem psychicznym, a nie tym fizycznym. Najgorzej jak jest jedno i drugie po całym dniu głodzenia i odmawiania sobie wszystkiego.

KLIK - Zaadoptuj wirtualnego gryzonia i odmóżdżaj się ze mną xD http://www.thielusia.deviantart.com/gallery <- moje prace, zapraszam

Re: Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

fakt nie moge sobie niczego odmawiac bo to pozniej naprawde sie dla mnie nie fajnie konczy,moje napady nie koncza sie na 3000 kacl wtedy zaczynam pochlaniac wszystko jak leci.....a bochenek chleba to za malo....najgorsze jest to jak staram sie normalnie jesc i pic to to ze wiecznie mam na cos ochote albo co chwile bym cos jadla albo pila,nie czuje sytosci.... czesto moje napady sa spowodowane tym ze sie na cos wkurze albo zdenerwuje i wtedy wyzywam sie na sobie...obzeranie nie sprawia mi zadnej przyjemnosci dla mnie to kara bo wiem ze to pozniej bede musiala dlugo zwracac i bede patrzec na siebie z obrzydzeniem..mam 164 a jak ostatnio mnie wazyli w grudniu to wazylam 47 kg ale juz minelo troche czasu a ja praktycznie zwracalam wiec widze po ubraniach ze waga musiala znow wpasc.... tak naprawde moim problem nie jest jedzenie a psychika...nie umiem sobie przetlumaczyc dlaczego zycie nie uklada sie po mojej mysli i dlaczego musialo spotkac mnie to co spotkalo,pozatym bardzo trudno mi sie skupic i czym kolwiek zainteresowac bo wiekszosc rzeczy wydaje mi sie bez sensu...brak mi motywacji,checi i sensu w tym co robie

Re: Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

Bardzo dobrze cię rozumiem. Sama miałam z tym kiedyś duży problem i w sumie mam do dzisiaj. Tylko że kiedyś moje napady faktycznie przekraczały wszelkie normy. Jak już mnie wzięło na żarcie, to w ciągu dnia potrafiłam zjeśc nawet 10 tys kalorii. Nie wymiotowałam, ale popijałam herbatkami z senesu, po których wiadomo, co się robi. Dziś też mam napady objadania, ale zwykle jeden napad nie jest duży, kończy się na paczce chipsów, batoniku i kubeczku lodów.

Nadal chcesz schudnąć? Czy po prostu bardziej boisz się przytyć, a chudnięcie jest przypadkowe? Wydaje mi się, że tutaj przede wszystkim trzeba dotrzeć do powodu tego problemu. Jeśli zaczniesz zwalczać sam problem bez zwalczania powodu, to za wiele nie da. A powód na pewno jakiś jest.
Ja próbowałam walczyć z napadami poprzez wypicie czegoś naprawdę mega słodkiego. Na przykład kakao z 5 łyżeczkami cukru. Po takim napoju kompletnie odechciewało mi się obżerać, aż robiło mi się niedobrze. Działał też kisiel na tej samej zasadzie - bardzo słodki.

Jeśli masz napady z powodu zdenerwowania, to w takim momencie warto usiąść chociaż na minutę i szybko się zastanowić, czy warto to robić. Możesz też wpisywać sobie w kalendarzu każdy napad, tj. godzinę i powód przez który się to stało. Jeśli chcesz, możesz też pisać co konkretnie zjadłaś, chociaż wiem z doświadczenia że nie zawsze się chce. Z czasem będziesz mogła sobie monitorować częstotliwość napadów oraz ich powody. Sprawdzisz wtedy, czy jest lepiej, czy gorzej i np. w jakie dni. U mnie najgorzej bywa przed okresem, bo wtedy mam podwójną ochotę na słodycze.. Możesz też w pełni świadomie kontrolować ilość zjedzonego pokarmu i na przykład z dnia nadzień tą ilość zmniejszać. Ważne tu jest opanowanie się, przywrócenie kontroli nad swoimi emocjami i zastanowienie się nad tym wszystkim. Musisz nauczyć się kontrolować, rozładowywać emocje w inny sposób, zastanawiać się nad tym, co chcesz zrobić. Przykładowo, gdy mam napad, zwykle idę do marketu, żeby kupić sobie górę słodyczy. W drodze myślę sobie, że kupię to to, czy tamto, ale kiedy już jestem w tym markecie, to długo chodzę i zastanawiam się, czy warto tracić na to pieniądze, czy w ogóle jest sens psuć sobie zdrowie. Potrafię nabrać do koszyka masę różnych słodyczy, a potem robię jeszcze jedną rundkę po markecie, patrzę, co wzięłam i większośc z tego po kolei odkładam na miejsce, ostatecznie kończy się na wspomnianych chipsach, batoniku i lodach. Kiedyś, kiedy się nad tym nie zastanawiałam, to potrafiłam nakupować naprawdę dużo słodkości za kwotę nawet 30-50zł.

Ważne, ze chcesz się tego pozbyć, a to już duży krok ku wyleczeniu. Inny sposób jaki kiedyś próbowałam, to wyznaczenie sobie dnia, kiedy mogę się objeść. W ten sposób też można nauczyć się w pewnym stopniu kontrolować. Na przykład poniedziałek, wtorek i środę przestrzegam diety, a w czwartek o godzinie takiej a takiej mogę zjeść dużo i co chcę. Potem w piątek, sobotę i niedzielę znów przestrzegam diety. Z czasem można te odstępy wydłużyć. Nie u każdego to pomaga, ale może warto spróbować?

KLIK - Zaadoptuj wirtualnego gryzonia i odmóżdżaj się ze mną xD http://www.thielusia.deviantart.com/gallery <- moje prace, zapraszam

Re: Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

z tego co piszesz to nigdy ta choroba sie nie konczy.....istnieja sposoby tylko na inne rozladowanie emocji i ich kontrole...Dobrze rozumiem....

Re: Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

Owszem. Problem nigdy się nie skończy. To ciągła walka. Nawet jeśli wydaje się, że się już to pokonało, to może wrócić. Trzeba zacząć od głowy, od przyczyny problemu, samo zwalczanie skutków nic nie da.

Aha, polecam jeszcze poczytać na temat cukrów prostych. Jeśli dostarczamy ich sobie z pożywieniem, to pojawia się większy apetyt. W skrócie, cukry proste (a więc cukier, biała mąka, syrop glukozowo fruktozowy itp) powodują podniesienie poziomu cukru we krwi. Następnie trzustka produkuje dużo insuliny i poziom cukru się obniża do jeszcze niższego niż był przed zjedzeniem cukrów prostych. To powoduje, ze ochota na jedzenie się zwiększa i wpadamy w zaklęte koło. Jest masa artykułów na ten temat, więc nie będę się rozpisywać. Jeśli jesz np. biały chleb, słodycze, cukier itp. to zamykasz się w takim błędnym kole. Jedyny sposób by się z tego wydostać, to całkowita i konsekwentna rezygnacja z cukrów prostych (przede wszystkim ze słodyczy i białego chleba) na rzecz węglowodanów złożonych (tj chleb pełnoziarnisty albo graham, a cukier zastąpić stewią - naturalnym słodzikiem).
Weźmy też pod uwagę, że cukry proste są praktycznie wszędzie, nawet w ketchupie jest cukier, nie wspomnę już o owocowych jogurtach czy batonach fitness (które swoją drogą są tak bardzo fitness jak ja jestem królową Chin ^^ Jest w nich masa cukru, który to powoduje wahania poziomu glukozy we krwi i wilczy apetyt).

Polecam więc stewię i cynamon, świetnie zastępują cukier. Można z ich dodatkiem robić własne ciasta, ciasteczka, czy nawet lody. Co dusza zapragnie. A co najważniejsze, nie potęgują apetytu tak jak to się ma ze zwykłym cukrem.

Sama w to nie wierzyłam do niedawna, ale spróbowałam na sobie i działa. Nie mam teraz ochoty w ogóle na słodycze, co wcześniej było moim wielkim problemem, bo praktycznie z pracy co rusz wracałam z czymś słodkim. No i nie rezygnować ze sniadania ani nie jeść go zbyt mało. Minimim 400 kalorii. Zbyt małe śniadanie spowoduje, że przez resztę dnia zabraknie energii i w konsekwencji dopadnie cię wilczy apetyt.

KLIK - Zaadoptuj wirtualnego gryzonia i odmóżdżaj się ze mną xD http://www.thielusia.deviantart.com/gallery <- moje prace, zapraszam

Re: Odchudzanie - czyli jak tego nie robić.

To ciągła walka. Moja trwała przez lata, ostatecznie pomogła kuracja na tabletkach.
Później jednak już stare kilogramy nie wróciły, zwyczajnie zmieniłam styl życia, dużo zmieniłam w diecie, i dzięki temu zwyczajnie zdołałam mocno zmienić dietę, wyeliminowałam słodycze, fast foody, to była podstawa do sukcesu.

Wyróżnione
Szczególnie polecamy
Fora: