Słońce, piasek, plaża i drinki z parasolką... Czas urlopowy zbliża się wielkimi krokami. Serce zaczyna szybciej bić jak pomyślimy o czasie spędzonym na słońcu, słuchając szumu fal.
A gdyby tak przyspieszyć trochę ten wakacyjny czas i mieć choć namiastkę egzotycznej opalenizny w zasięgu ręki? My jesteśmy na tak i nawet znamy na to sposób. Gdy nadchodzi okres, gdzie zrzucamy ciężkie i ciepłe ubrania, wskakujemy w lekkie sukienki i stroje, zaczynamy zastanawiać się czy napewno jesteśmy na to gotowe. Po pierwsze, jak co roku ten sam problem. Nasze figury po zimie przypominają raczej misie polarne niż syrenki. No chyba, że ktoś nie marnował czasu i w długie mroźne wieczory dbał o kondycję. W takich przypadkach wielkie brawa i szacunek. U nas z tym bywało różnie. Kolejna kwestia to garderoba. Na to pomóc może tylko karta (swoja lub męża), odrobina wolnego czasu i galeria handlowa. Oprócz tego, jedna rzecz, która rzuca nam się w oczy to brak zeszłorocznej opalenizny. No tak, pod swetrami i długimi spodniami, nie było widać, że tropikalny odcień skóry już dawno przestał być widoczny. Co z tym zrobić? Zafundować sobie efekt pięknej opalenizny w szybki i prosty sposób. Nie ma nic bardziej skutecznego, niż sprawdzone produkty brązujące. Nie bójcie się sięgając po nie. Mity o samoopalaczach, które tworzą pomarańczowy i nieco łaciaty look, można schować do szuflady. Mamy dla Was listę absolutnych hitów, które koniecznie musicie wypróbować jeśli macie chęci poprawić nieco samopoczucie. Lekko przybrązowiona skóra, z pewnością będzie doskonale prezentować się, kiedy po raz pierwszy w sezonie postanowicie pojawić się na plaży w nowym stroju kąpielowym. Po co maltretować się wizytami w solarium i tracić czas. Istnieją szybsze i sprawdzone sposoby na to, aby czuć się lepiej i wyglądać jak Beyonce.
Marka, która już od dawna wiedzie prym wśród artykułów opalających to NKD SKN. Wśród ich produktów dostępne są dwa, które nie są typowymi samoopalaczami o niezbyt przyjemnym zapachu. Co nas w nich urzekło? Nietuzinkowa formuła, która pozwala na równomierne rozprowadzenie na skórze. Te z Was, które mają doświadczenie we współpracy z tego typu kosmetykami, wiedzą że aplikacja nie jest taka prosta, jakby się wydawało. Trzeba bardzo się starać, by nie zrobić sobie krzywdy. Pamiętajcie, że macie zwrócić uwagę na plaży swoją piękną, muśniętą słońcem skórą, a nie nierównomiernymi smugami. Oczywiście, jeśli się tak stanie nie ma tragedii, każemu może się to przytrafić, ale jednak zalecamy zachowanie ostrożności. Wracając do tego co pokochałyśmy w tej serii. W NATURAL TAN MOUSSE to konsystencja. Lekka, bardzo wydajna opcja, idealna dla dziewczyn, które nie sięgają po samoopalacze regularnie. Odcień jaki możecie uzyskać tą pianką to idealna, brazylijska opalenizna. Nie będziecie musiały rezygnować z lotu na koniec świata, ponieważ nie ma obaw, że coś pójdzie nie tak. Jeżeli chodzi o nasz drugi must have jest to PRE-SHOWER GRADUAL TAN LOTION. Fakt, iż można stosować go pod prysznicem to ogromna zaleta. Sprawdzi się u osób, które chcą tylko delikatnie poprawić odcień skóry. Nie idzie z nim przesadzić, więc jeżeli nie macie zbyt dużego doświadczenia w tym temacie, możecie spokojnie po niego sięgać. W obu przypadkach nie ma mowy o plamach, brzydkim zapachu i innych problemach. Wystarczy kilka minut, abyście mogły bez obaw ruszyć na podbój mórz i oceanów.
Kolejne hity, o których ABSOLUTNIE musimy wspomnieć to odkrycie, które odmieni Wasze postrzeganie produktów samoopalających. Jeżeli jeszcze się do nich nie przekonałyście, mimo wcześniej wspomnianych argumentów, to ten czas. Wygodniej być nie może. Kosmetyk w spray'u, który nada się do każdego typu cery, pozwala na równomierne rozprowadzenie, a oprócz tego nadaje naturalny odcień i szybko schnie - to coś czego bardzo potrzebowałyśmy. W tym artykule lista polecanych produktów została zmniejszona do minimum, by pokazać Wam naszych ostatnich najważniejszych ulubieńców. Oczywiście jest wiele innych samoopalaczy i balsamów brązujących, po które sięgamy i bardzo lubimy, ale dziś skupiamy się na numerach jeden, bez których już nie wyobrażamy sobie wiosny i lata. MARC INBANE stała się marką, o którą nasi mężczyźni mogą czuć się zazdrośni. :-) Ostatnie rozwiązanie jakie przygotowaliśmy to coś naprawdę oryginalnego. Krople do opalania, umieszczone w buteleczce z pipetką, która pozwoli na dozowanie odpowiedniej ilości. Współgrają z każdym balsamem nawilżającym, dzięki czemu możecie nadal używać ulubionej emulsji. Jako, że używamy go w niewielkiej ilości, wystarczy na kilka miesięcy, dlatego uważamy, że jest to bardzo dobra inwestycja.
Dajcie znać jakie jest Wasze zdanie na temat szybkich sposobów na opalanie.Napiszcie też czy oryginalne formuły kosmetyków zaskoczyły Was tak samo jak nas.