Matowe pomadki to HIT w kategorii kosmetyków do ust. Przeważnie cechuje je genialna pigmentacja, piękne, intensywne kolory i wyjątkowa trwałość. To dzięki nim, możemy w najkrótszym możliwie czasie, wyczarować ciekawy letni makijaż. We wcześniejszych filmikach przedstawiałam już pomadki Sleek, teraz kolej na nowość od The Balm. Ten amerykański Producent po prostu nie mógł dłużej czekać na zapotrzebowanie rynku ;) Biorąc pod uwagę ich dotychczasowy asortyment, nabywając każdą nowinkę, można mieć przeświadczenie, że będzie ona równie rewelacyjna. Czy tak też jest z pomadkami MEET Matt(e) Hughes? We filmiku zdecydowanie wypowiadam swoje zdanie na ten temat, choć pewnie możecie się już domyślać;) Staram się nie tylko odwzorować kolorystykę, ale też przedstawić specyfikę tego kosmetyku.
Bo w odróżnieniu od znanych mi wcześniej pomadek w płynie - Golden Rose LongStay czy Sleek Matte Me Ultra Smooth, The Balm utrzymuje się na moich ustach najdłużej. Poza tym ten orzeźwiający, miętowy zapach... Uch - można by schrupać takie wymalowane nią usteczka w sekundę ;) Ale ta wyjątkowa woń to oczywiście nie jedyny plus przemawiający za wybraniem szminki od The Balm. Przede wszystkim niewiarygodna pigmentacja i długotrwałość to jej największe zalety. Do pełnego pokrycia ust kolorem wystarczy dosłownie minimalna kropeleczka. Zresztą w tego typu kosmetykach warto kierować się "zasadą minimallizmu" - im mniej, tym lepiej ;) Bezpośrednie przełożenie tej reguły jest bardzo proste - im więcej warstw, tym większa skorupa na ustach ;) a tego myślę każda z nas unika jak ognia. Co do kolorystyki - dla mnie wprost obłędna! kolory praktycznie idealnie odzwierciedlone są na buteleczce - bardzo soczyste i ożywiające nawet najmroczniejszy makijaż :) Zapraszam serdecznie do obejrzenia filmiku. Z chęcią przeczytam również w komentarzach jakie są Wasze ulubione pomadki :) pozdrawiam, Monika :*