Wierzę w Boga. A Ty?

  • Temat zamknięty
  • 2013-01-23, o 22:25
  • 109
  • 26 399
  • 21
  • 22

Re: Wierzę w Boga. A Ty?

dziewczyny mam pytanie czy mogłybyście mi pomóc ?? potrzebuję napisać znaki, słowa, rzeczy związane z każdym z 7 sakramentów .. Proszę o pomoc, jeśli nie tu to na PW

KamiluŚkaa

Wysłałam Ci wiadomość

Re: Wierzę w Boga. A Ty?

Ja mam inny problem - nie potrafię określić żadną szczególną nazwą mojej wiary. Wierzę w Boga, codziennie się modlę, staram się przestrzegać przykazań, ale...no właśnie - nie chcę się nazywać katoliczką, bo co to znaczy "jestem wierząca ale niepraktykująca"? Modne stwierdzenie, ale to współczesny, wygodny wymysł człowieka, bo albo się wierzy i praktykuje, albo się nie wierzy. A ja - wierzę w Boga, ale trudno mi uwierzyć w naukę Kościoła, z wieloma rzeczami się nie zgadzam, uważam, że są błędne i działają na ludzką szkodę. Np. zapłodnienie in vitro - ja to sobie tłumaczę tak, że skoro dwoje kochających się ludzi chce mieć dziecko, a z przyczyn zdrowotnych nie może, to in vitro nie jest niczym złym, gdyby Bóg nie chciał, aby człowiek korzystał z dobrodziejstw nauki, nie pozwoliłby nam wymyślać takich rzeczy i osiągnąć tak wysokiego poziomu rozwoju nauki. Nie zgadzam się również z tym, że wspólne mieszkanie przed ślubem, a nawet - współżycie przedmałżeńskie - jest grzechem, uważam nawet, że w większości przypadków jest to wskazane, bo spotykanie się raz w tygodniu nigdy nie pozwoli w pełni poznać partnera, później są rozwody, bo okazuje się, że nie jest tak kolorowo, jak na cotygodniowej randce, a i w przypadku współżycia zdarza się kompletne niedopasowanie seksualne, co ma ogromny wpływ na relacje w związku.

Re: Wierzę w Boga. A Ty?

@Kostka
Jak zwal tak zwal, najwazniejsze ze kierujesz sie swoim sumieniem i rozumem a nie robisz niczego na pokaz bo tak kaze Kosciol. Jesli jednak masz potrzebe do przynalezenia do konkretnej wiary, to poszukaj troche na tematy:
Katolicyzm reformowany lub
Teizm agnostyczny:

Teizm agnostyczny (również agnostycyzm religijny) – pogląd, zgodnie z którym nie wiadomo czy bóg istnieje, a mimo to nadal się w niego wierzy. Agnostycyzm religijny odrzuca jednak wszystkie treści religijne, zawarte w tradycji i świętych księgach uważając, że ich wartość poznawcza jest zbliżona do legend. Zakłada również, że aby coś zbadać, trzeba mieć ścisłą definicję tego, co się bada – dopiero wtedy możliwe jest stworzenie odpowiedniej metody i przyrządu badawczego...

Zrodlo: eduteka.pl

Oczywiscie to tylko przyklady

Re: Wierzę w Boga. A Ty?

Jednak przytoczona definicja nie odpowiada mojej wierze, bo ja nie uważam, tego, co jest w Piśmie Świętym, za legendy Ale rozumiem, że po prostu chciałaś mi pokazać, iż istnieją takie różne hmmm, jak by to nazwać? "przekształcenia religijne"? Nie mam chyba potrzeby dookreślania, do jakiej religii przynależę, prawdy głoszone przez Kościół Katolicki uważam za słuszne, nie zgadzam się tylko z niektórymi poglądami samego Kościoła jako instytucji.

Re: Wierzę w Boga. A Ty?

No wiec jest ok, po prostu napisalas:

Ja mam inny problem - nie potrafię określić żadną szczególną nazwą mojej wiary.

kostka

Wiec jak sama widzisz okreslilas to jako problem wiec probowalam podsunac Ci jakis sposob na rozwiazanie go .

Re: Wierzę w Boga. A Ty?

Skoro już się tak namęczyłam, przeczytajcie całe..
"A ja - wierzę w Boga, ale trudno mi uwierzyć w naukę Kościoła, z wieloma rzeczami się nie zgadzam, uważam, że są błędne i działają na ludzką szkodę."

Większość ludzi nie chodzi do Kościoła, bo poprostu nie chce słuchać księży, bo się z nimi nie zgadza. Ale ksiądz to też człowiek i każdy z nich na swój rozum interpretuje pismo św. ; niektórzy aż za dosłownie biorą niektóre zdania i przekazują to na kazaniu. Ja przede wszystkim idąc do Kościoła idę do Boga, żeby się pomodlić i przyjąć Komunię , jeśli na kazaniu ksiądz powie coś z czym się nie zgadzam, nie przestaję chodzić na msze tylko dlatego, że ktoś myśli inaczej niż ja.

"Np. zapłodnienie in vitro - ja to sobie tłumaczę tak, że skoro dwoje kochających się ludzi chce mieć dziecko, a z przyczyn zdrowotnych nie może, to in vitro nie jest niczym złym."

Długi tekst, ale warto przeczytać.

Przede wszystkim, gdyby nawet Kościół ogłosił, że zgadza się z in vitro (a tak nigdy nie będzie, bo by zaprzeczył wielu sprawom) to ja bym się nie zgodziła.
Po pierwsze to otwarta furtka dla samotnych kobiet, które nie chcą mieć męża i zakładać rodziny a tylko chcą dziecko (jest wiele takich osób), po drugie sprzeciw naturze - ignorowanie i zaburzanie naturalnego i indywidualnego cyklu płodności kobiety oraz ingerencja osób trzecich w najbardziej intymny moment wspólnego życia kobiety i mężczyzny, jakim jest poczęcie dziecka, bo in vitro jest zabiegiem biotecznologicznym. Taki zabieg napewno naruszy godność rodziców i miłość małżeńską , pomyślcie też jak się będzie czuł ojciec tego dziecka, w głębi duszy będzie wiedział, że to nie z jego komórki, nie z jego ciała to dziecko, a jakiegoś człowieka, który nie wiadomo jakie ma geny itp. Po trzecie ból fizyczny z powodu wielokrotnie wstrzykiwanych dawek hormonów w brzuch kobiety, po czwarte "zamrożone dzieci" - czyli powstałe w wyniku procedury in vitro nadliczbowe zarodki, zamrożone w ciekłym azocie o temperaturze - 195 stopni celsjusza. "Zazwyczaj w \'lodówce\' zostaje 5 z powołanych do życia zarodków.Statystyki pokazują, że 40-60 % z nich umiera przed lub po zamrożeniu." Ich \'termin ważności\' wynosi 5 lat. Po piąte zwiększone prawdopodobieństwo wystąpienia ciąż mnogich (nie każdy chce mieć więcej niż jedno, dwoje dzieci, więc więcej aborcji..), niskiej masy urodzeniowej dziecka oraz dziesięciokrotnie większe prawdopodobieństwo wystąpienia wad wrodzonych, zwłaszcza wad serca, przewodu pokarmowego oraz liczne powikłania zdrowotne u matki. Szóste - ból psychiczny- zawiedzione ogromne nadzieje po kolejnych nieudanych próbach zmniejszają szanse powodzenia kolejnych, trzeba wiedzieć, że przy tej metodzie jest niska skuteczność - "Na 90 prób, szansa na 5 skutecznych, czyli na jedno urodzone dziecko ginie około 20 poczętych. W 2007 r. we Włoszech na ponad 17 000 zarodków przeniesionych z probówki do narządów rodnych kobiet, przeżyło zaledwie 6000 (!) . Na 7854 ciąż doszło do 1552 poronień. W 2005 r. na 58 869 poczętych dzieci narodziło się jedynie 3385".Siódme - in vitro to terapia, która nie leczy, bo nawet po urodzeniu dziecka poczętego na szkle , para zostaje z problemem niepłodności. Ósme - legalna pornografia - udostepniana mężczyznom w celu uzyskania nasienia koniecznego do zapłodnienia pobranej komórki jajowej. Dziewiąte - wybór "lepszego" z zarodków przed, jak i po implantacji do macicy matki. Na tą metodę istnieje skuteczna i moralnie lepsza metoda - naprotechnologia..

"gdyby Bóg nie chciał, aby człowiek korzystał z dobrodziejstw nauki, nie pozwoliłby nam wymyślać takich rzeczy i osiągnąć tak wysokiego poziomu rozwoju nauki."

Gdyby Bóg nie chciał to by już dawno nie było zła na świecie, ale jest żebyśmy umieli odróżnić dobro od zła i wybrać drogę, którą chcemy iść. Naukowcy to też ludzie, którzy są różnego wyznania, mają różną przeszłość i nie wszystko co wymyślają jest dobre. Np narkotyki - musiały przejść przez ręce naukowców, żeby przykładowo określili jaka dawka "jest bezpieczna". To nie jest dobry wymysł..

"Nie zgadzam się również z tym, że wspólne mieszkanie przed ślubem, a nawet - współżycie przedmałżeńskie - jest grzechem, uważam nawet, że w większości przypadków jest to wskazane, bo spotykanie się raz w tygodniu nigdy nie pozwoli w pełni poznać partnera, później są rozwody, bo okazuje się, że nie jest tak kolorowo, jak na cotygodniowej randce, a i w przypadku współżycia zdarza się kompletne niedopasowanie seksualne, co ma ogromny wpływ na relacje w związku."

Nie wiem, gdzie przeczytałaś, że para przed ślubem nie może razem mieszkać.. Jak najbardziej może, bo mieszkanie razem to niekoniecznie współżycie, i to byłby bardzo dobry test dla dwojga.
Co do wpółżycia przed ślubem - ile później samotnych matek albo dzieci porzuconych, bo się chcieli dopasować.. Wiesz dlaczego jest tyle rozwodów ? z niedopasowania seksualnego może z 1 procent, a reszta jest z tego, że właśnie spotykali się raz w tygodniu odpicowani, współżyli, wpadka, potem szybko ślub bo co ludzie pomyślą, jeszcze nie zdążyli się dobrze poznać, a tu nagle dziecko, wspólne zamieszkanie itd. I tu się zaczynają problemy, bo nie są jeszcze gotowi na takie coś, chcieli poszaleć, chodzić na randki..zaczynają się kłótnie i.. rozwód, bo nie dopasowali się charakterami a nie seksualnie.Jeśli ktoś szuka stałego związku,żeby poznać kogoś na zawsze a nie na jedną noc to najlepiej spotykać się codziennie, nawet mimo złego humoru, żeby jedna i druga strona wiedziała jak się zachowuję, kiedy ja lub on jesteśmy zmęczeni, żeby poznać swoje charaktery, rozmawiać o wszystkim a nie tylko witaj i siedzimy na ławce przez 2 godziny, albo do łóżka, bo nie mamy o czym gadać, o tych sprawach też można rozmawiać, a nawet trzeba, bo ktoś może wyskoczyć z czymś czego nie lubimy, a po co się dopiero o tym dowiedzieć w łóżku. Poza tym trzeba przede wszystkim poznać czyjś charakter, bo nikt by nie chciał, mieć partnera, który jest dobry w łóżku, a na codzień bije i wyzywa..

Sprawdź w sklepie ladymakeup.pl:

Re: Wierzę w Boga. A Ty?

Przeczytałam całość oczywiście, ale znów - z większością się nie zgodzę. Zacznę od końca: nigdzie nie napisałam, że popieram współżycie w początkowym etapie związku. Tak to przedstawiłaś, że wynika z tego, iż para, która współżyje przed ślubem wpadnie i tylko dlatego bierze ślub. Takiego postępowania również nie popieram, bo ślub powinno się brać z wielu innych, złożonych kwestii, ale nie z powodu wpadki. Chodzi mi o to, że gdy para jest z sobą kilka lat, planuje już wspólną przyszłość i ma wyznaczoną datę ślubu, to w tym momencie nie widzę nic złego we współżyciu, bo przecież tacy ludzie i tak chcą iść razem przez życie. Po drugie - pojawia się tu kolejny wątek, o którym wcześniej nie wspomniałam, a mianowicie: kwestia zabezpieczenia. To także potępia Kościół, uznając za jedyną słuszną metodę ograniczenia liczby potomstwa naturalne planowanie rodziny. Mówiąc szczerze: na współczesne czasy, pełne zabiegania, stresów i chorób cywilizacyjnych ta metoda dla większości par jest po prostu zbyt czasochłonna i drobiazgowa, łatwo coś przeoczyć, o czymś zapomnieć, a niewiele par może sobie pozwolić dziś na kolejne nieplanowane dziecko, bo po prostu nie ma takich możliwości finansowych. A nie sztuką jest zrobić sobie dziecko, trzeba mieć czas i siły by je wychować oraz pieniądze, by zapewnić mu bezpieczne życie na przyzwoitym poziomie. Jakoś rok temu papież powiedział, że Kościół dopuszcza sytuacje szczególne, w których popiera antykoncepcję mechaniczną (prezerwatywy) i była tu mowa o prostytutkach, które powinny się zabezpieczać, aby chronić zdrowie swoje i swoich klientów. To mnie wtedy bardzo wstrząsnęło, bo to brzmi tak, jakby Kościół popierał prostytucję, a karcił osoby w długoletnich związkach bez ślubu. Dlatego w kwestii antykoncepcji też mnie Kościół nie przekonuje. Co do wspólnego mieszkania przed ślubem - w Kościele nie pytają, czy para ze sobą współżyje, tylko czy mieszka razem i jeśli się odpowie, że tak, to jest tylko jedna spowiedź przedślubna zamiast dwóch, bo "i tak żyjecie w grzechu". Miały tak moje koleżanki i u nas prawdopodobnie też tak będzie. Stąd wniosek, że Kościół wspólne mieszkanie przed ślubem uznaje za grzech. Tym bardziej, że na naukach przedślubnych Proboszcz powiedział: "Para, która dzieli z sobą codzienność ze wszystkimi jej problemami i radościami i która żyje już niemal jak małżeństwo to para żyjąca w grzechu i odbierająca sobie radość z sakramentu małżeństwa" - wryły mi się te słowa w pamięć, bo też mnie oburzyły. I jeszcze ostatnia sprawa (do in vitro na razie się nie będę odnosić, bo muszę to dokładniej przeanalizować): nie twierdzę, że ktoś, kto nie zgadza się z jakimś kazaniem, z poglądami konkretnego księdza, od razu powinien rezygnować z chodzenia do kościoła. Ja chodzę - nie co tydzień, ale chodzę i też nie dla księdza, tylko dla Boga no i dla siebie.

Re: Wierzę w Boga. A Ty?

Odniosłam się do tych słów "uważam nawet, że w większości przypadków jest to wskazane, bo spotykanie się raz w tygodniu nigdy nie pozwoli w pełni poznać partnera, później są rozwody, bo okazuje się, że nie jest tak kolorowo, jak na cotygodniowej randce, a i w przypadku współżycia zdarza się kompletne niedopasowanie seksualne, co ma ogromny wpływ na relacje w związku." gdybyś od razu napisała to :"..gdy para jest z sobą kilka lat, planuje już wspólną przyszłość i ma wyznaczoną datę ślubu, to w tym momencie nie widzę nic złego we współżyciu.." to bym inaczej to odebrała, ale myślę, że dobrze się stało, bo to co pisałam wcześniej to też są realia.

"bo ślub powinno się brać z wielu innych, złożonych kwestii, ale nie z powodu wpadki."

Zgadzam się, ale niestety wiele osób myśli inaczej.. i tu już nie chodzi o "wpadkę" , ale dużo ludzi nie wie co to tak naprawdę jest małżeństwo. Są też tacy, którzy nie mają dzieci , a się rozwodzą. Ślub to nie jest tylko zabawa, wesele, biała suknia i piękny makijaż, to przede wszystkim przysięga na całe życie..Myślę też, że gdyby nie było możliwości rozwodu to ludzie bardziej by poznawali tą drugą \'połowę\' zanim by wzięli ślub, dłużej by ze sobą chodzili, po ślubie bardziej by dbali o związek, a tak większość wychodzi z załozenia, że "w razie czego " weźmiemy rozwód..

" kwestia zabezpieczenia. To także potępia Kościół, uznając za jedyną słuszną metodę ograniczenia liczby potomstwa naturalne planowanie rodziny. Mówiąc szczerze: na współczesne czasy, pełne zabiegania, stresów i chorób cywilizacyjnych ta metoda dla większości par jest po prostu zbyt czasochłonna i drobiazgowa, łatwo coś przeoczyć, o czymś zapomnieć, a niewiele par może sobie pozwolić dziś na kolejne nieplanowane dziecko, bo po prostu nie ma takich możliwości finansowych. A nie sztuką jest zrobić sobie dziecko, trzeba mieć czas i siły by je wychować oraz pieniądze, by zapewnić mu bezpieczne życie na przyzwoitym poziomie."

Tu się zgodzę. Lepiej zapobiegnąć (ale nie zniszczyć tabletką \'po\') niż urodzić i pożucić albo zabić, bo się nie ma warunków..

"Jakoś rok temu papież powiedział, że Kościół dopuszcza sytuacje szczególne, w których popiera antykoncepcję mechaniczną (prezerwatywy) i była tu mowa o prostytutkach, które powinny się zabezpieczać, aby chronić zdrowie swoje i swoich klientów. To mnie wtedy bardzo wstrząsnęło, bo to brzmi tak, jakby Kościół popierał prostytucję, a karcił osoby w długoletnich związkach bez ślubu."

To była według mnie najgłupsza decyzja papieża i myślę, że gdyby żył J.P. II nie podjął by takiej decyzji..bo to wg mnie jest takie coś : mężczyzna zabezpiecza się z dziw.. to nie ma grzechu, a jak z żoną to ma.. Co do prezerwatywy to wyobraźcie sobie najpiękniejszą osobę z którą idziecie do łóżka i mówi wam wprost: mam hiv, czy wystarczy zabezpieczenie i jest ok ? no pewnie, że nie.. napewno każdy by uciekł, a ludzie tak wierzą, że to ich uchroni..

"Co do wspólnego mieszkania przed ślubem - w Kościele nie pytają, czy para ze sobą współżyje, tylko czy mieszka razem.."

Ja mieszkałam przed ślubem z moim mężem i np na spowiedzi ksiądz tego nie potępił.. także to zależy.Najlepiej spytać kilka osób co o tym myśli i wyciągnąć wnioski, bo jeśli chodzi o ten temat, to zdania są podzielone.

Re: Wierzę w Boga. A Ty?

Jeśli o tym piszesz pewnie znasz wszystkie bóstwa solarne, jeśli tak to łatwo zauważyć, że jedynym podobieństwem jest fakt, iż Jezus urodził się 25 grudnia, co niestety nie jest pewnym faktem ponieważ ta data jest sporna. Jezus jako jedyny narodził się z Dziewicy, jako jedyny został ukrzyżowany, jedyny nauczał w wieku dwunastu lat, jedyny przyjął chrzest, jedyny został odwiedzony przez mędrców, tylko On miał dwunastu uczniów. Mimo, że Horus i Dionizos również zmartwychwstali, żaden z nich nie przebywał w grobie trzy dni. Gdzie tu widać podobieństwo np. do Hunam czy Sol ? Ja niestety nie widzę.

przepraszam że się wtrącę,a powiedz mi masz jakieś dowody na to że jezus był ukrzyżowany? znałaś go osobiście,czy swoją teorię opierasz na jakiś marnych zapiskach zboru opowiadań? przez tysiące lat biblia się zmieniała,tak naprawdę do końca nawet sam papież nie wie czy dobrze została przełożona na nasz język. a te dyrdymały odnośnie maryji dziewicy? no proszę która kobieta zachodzi w ciążę niezapłodniona drogą płciową,no chyba że w tamtych czasach również mieli możliwość zapłodnienia in vitro.
moim zdaniem kościół to jedna wielka mafia,która skutecznie kryje się pod sutanną:) nie wspomnę już o wielu przypadkach pedofilii wśród księży,kupowania "parafialnego" bmw za pieniądze z tacy i wielu innych.nie podoba mi się także podejście kościoła do in vitro,do zabezpieczeń,do tego że noworodki rodzą się z grzechem,do uprawiania seksu przed ślubem(niestety kota w worku brać nie będę,żeby codziennie wyładowywać swoje frustracje i niezadowolenia)mogłabym wymieniać godzinami.
osobiście wierze w stwórcę (imienia jego nie znam,bo go najzwyczajniej w świecie nie poznałam) bo ktoś musiał stworzyć te cząsteczki z których składa się cały wszechświat.uważam się za ateistkę i się tego nie wstydzę.
nie uważam żeby moje życie było puste tak jak tu wcześniej któraś z dziewczyn pisała,jestem szczęśliwa,otoczona rodziną ,przyjaciółmi,mam kochającego narzeczonego i nic więcej do życia i szczęścia nie jest mi potrzebne.

"I like my money where I can see them.. Hanging in my closet""I always say shopping is cheaper than a psychiatrist."28 VII 2008 <3

Re: Wierzę w Boga. A Ty?

Ale co ma ksiadz do wiary w Boga:)?

http://kolorowypieprz.blogspot.com - zapraszam na mojego bloga:)
Wyróżnione
Szczególnie polecamy
Fora: