Witaj. ale zgodzisz się ze mną , że można wierzyć w Boga i jednocześnie nie chodzić do Kościoła. Można przestrzegać 10-rga przykazań a jednocześnie nie chodzić na lekcje religii.?\' ??To jak taką osobę się wtedy nazwie wg Ciebie?... Wg mnie taka osoba jest wtedy wierząca, niepraktykująca, mimo , że Kościół nie ma , bądz nie zna takiego określenia..
Nie ma czegoś takiego jak wierzący i niepraktykujący katolik. Jeśli nie chodzisz do kościoła i nie zgadzasz się z poglądami kościoła katolickiego (np. w kwestii antykoncepcji, aborcji, eutanazji, rozwodów i ponownego małżeństwa, seksu przedmałżeńskiego, in vitro itp.), to niestety, ale nie powinnaś się nazywać katoliczką. Wiele osób, które w naszym cudnym kraju zostały ochrzczone jako małe dzieci, nie zgadza się w życiu dorosłym z bardzo wieloma poglądami głoszonymi przez tę instytucję. Sądzę, że do tego nawiązuje megi1828, pisząc o hipokrytach wśród katolików. Nie przestrzegasz zasad kościoła katolickiego i z rozmysłem mówisz, że się z nimi nie zgadzasz? Nie jesteś katolikiem. Koniec. Zawsze można zmienić wyznanie, na jakieś, które będzie bardziej pasować, np. któreś protestanckie. Inną sprawą jest, że wtedy prawdopodobnie zostaniesz zjedzona i zaszczekana przez swoich znajomych/rodzinę "katolików", nawet jeśli ogólnie mają podobne poglądy i też mówią, że są "wierzący, niepraktykujący". Dla mnie hipokryzją jest twierdzenie, że się należy do jakiejś organizacji (np. kościoła katolickiego) i w ogóle się nie przestrzega jej zasad. A to, niestety, w kraju w którym 90% społeczeństwa jest oficjalnie katolikami, jest dość powszechne. Przede wszystkim nie można powiedzieć, że każdy katolik to hipokryta i się nie stosuje do zasad swojej wiary, ale, niestety, wielu nie ma pojęcia, co tak naprawdę oznacza wyznanie katolickie i tworzy swoją własną religię, która najczęściej poglądami bardziej przystaje np. do zasad wyznawanym w kościele luterańskim
Moja Droga nie miej mnie za jakąś niewykształconą osóbkę, która nigdy nie słyszała o celu mitologii. Tak się składa że całkiem dobrze się na tym akurat znam i zgadzam się z tym co napisałaś, oczywiście wykluczają Chrystusa jako kolejne bóstwo solarne. Naukowcy potrafią wymyślić, bardzo dziwne tezy, które podważyć jest tak samo łatwo, jak stworzyć.
Mój post nie był skierowany tylko do ciebie, podparłam się twoją wypowiedzią Ogólnie chciałam, żeby było wiadomo, skąd się biorą moje poglądy. Dla ciekawości poproszę cię o kontrargumenty świadczące o tym, że Chrystus NIE jest kolejnym bóstwem solarnym. Tylko nie mów mi, że dlatego, że Bibila jest słowem bożym, bo to nie jest dla mnie argument
Jeśli chodzi o dalszą część twojego postu, ja nie zgadzam się z przytoczonym przez ciebie fragmentem renesansowej filozofii. Zastąpiłabym to stwierdzeniem, że pomimo, że można w istnienie boga nie wierzyć, warto być dobrym człowiekiem. Głównie dlatego, że tak się będzie żyło łatwiej. Wszystkim.
A tak poza tym pytaniem to z ta mitologią rzymian, greków czy innych jest tak jak z kalendarzem majów, którzy przepowiadali koniec świata i coś im nie wyszło..
To nie Majowie przepowiedzieli koniec świata, tylko koniec ery ;P A kto ich tam wie, co oni uważali naprawdę za nową erę? My moglibyśmy tworzyć tzw. długie "ery zodiakalne" oparte na tym, w jakim punkcie znajduje się akurat punkt barana. W takim przypadku mielibyśmy teraz erę ryb. Jak za 500 lat punt ten przejdzie w gwiazdozbiór wodnika, też moglibyśmy przepowiedzieć, że będzie apokalipsa, świat się kończy i w ogóle należy się bać
Ogólnie całe to zamieszanie z końcem świata opartym na kalendarzu Majów zawdzięczamy ruchom new age. A oni ogólnie różne dziwne pomysły mają
To w co wierzysz? że jak umrzesz to Cię zakopią w ziemi i będziesz spała i się już nigdy nie obudzisz ? Że jak ktoś umiera w Twojej rodzinie to już nigdy tej osoby nie zobaczysz, nie usłyszysz ? wg mnie jaki był by sens odróżniania zła od dobra, staranie się być dobrym człowiekiem na ziemi jeśli nie ma życia po śmierci ? tak sobie,że jak umiera człowiek to żeby ludzie powiedzieli o nim ale był dobry..? też bezsensu, bo oni też umra i ich by miało nie być..
A co do mnie to jestem przekonana o życiu po śmierci na 100 %
Na początek zapytam, co ciebie przekonuje do idei życia po śmierci?
Przede wszystkim ja nie wierzę we wszelkie opowieści o duchach i zjawach. Należy bać się żywych ludzi, a nie umarłych Nie sądzę, żeby istniało coś takiego jak "życie po śmierci", nie wierzę w istnienie duszy. Nie sądzę też, żeby moja świadomość miała przetrwać w jakiś sposób - bo i po co? Kim ja niby jestem? W porównaniu do wielkości Wszechświata wszyscy jesteśmy tylko małymi pyłkami, dlaczego mamy uważać, że jakaś nadprzyrodzona siła stworzyła taką małą planetkę specjalnie po to, żeby ludzie mogli sobie na niej żyć?
Jeszcze mam takie małe pytanie, do wierzących. Czym waszym zdaniem się objawia obecność boga w waszym życiu?