Cóż, ja lubię dzieci. Uwielbiam je, bawić się z nimi, pogadać, pójść na spacer, wziąć na ręce. Zawsze je lubiłam. Są takie głupiutkie, że aż słodkie. Ale swoich nie chcę. Miałam 11 lat jak urodził się mój brat. Mama wtedy poszła do pracy bodajże 2 miesiace po porodzie, bo nie starczało kasy (tak, mama nie jest z tych co się oszczędzają i nad sobą trzęsą, to twarda kobita, nawet po operacji macicy pracowała już po miesiącu). No a ja jako najstarsza z rodzeństwa, czy chciałam, czy nie, musiałam zająć się bratem. Wyobraźcie sobie 11 letnią dziewczynkę, która przewija i karmi niemowlaka albo wozi go po osiedlu w wózeczku. Byłam odpowiedzialna w tym wieku i spokojnie mogła mi zostawić brata. Wiem, teraz to by się zainteresowała opieka społeczna, wtedy było nieco inaczej Brałam go do szkoły jak miał już roczek, żeby nie zawalić nauki, byłam w 6 klasie podstawówki, a że on był grzeczny i nie płakał, to nikt się nie przejmował, wystarczyło dać mu kartkę i kredki i dziecka nie ma . Po tym wszystkim po prostu wiem, co to jest dziecko i jaki to obowiązek, a do tego masa zniszczonych rzeczy, bo ledwie nauczył się chodzić, to wywlekał mi taśmy z kaset i niszczył lalki. Dlatego wiem, że nie chcę dzieci i to się nigdy nie zmieni. Nigdy, przenigdy i jestem tego na 200% pewna. Ja jestem z tych, którzy nie lubią obowiązków dłużej niż to wymaga np. praca zawodowa. Nie mogłabym po prostu mieć takiego obowiązku 24 na dobę. Jestem zbyt leniwa i zbyt wygodna. Nie, żebym się nie zajmowała dzieckiem, owszem jak już by było (chyba tylko z wpadki), to bym się zajęła jak trzeba, ale na pewno nie byłabym zadowolona z tego, że mam taki obowiązek zamiast się walnąć przed kompa i leżeć, muszę ten czas poświęcić dziecku. Dlatego to nie dla mnie. Ja po pracy lubię po prostu walnąc się na kanapę i nic nie robić Nie mam zamiaru tego trybu zmieniać, bo tak mi dobrze. A dziecko wywróciłoby to wszystko do góry nogami. Rozumiem osoby, które chcą mieć dzieci i im nie zabraniam, jeśli są gotowe na taki obowiązek to ja wręcz podziwiam. Jeśli chodzi o opiekę nad małą istotką, to mam zwierzaki, dwa myszoskoczki i myszkę i to na nie przelewam całą moją miłość, którą mogłabym przelać na dziecko. Tylko, że one nie absorbują 24 na dobę, zajmę się nimi przez godzinkę, czy dwie dziennie, a potem zostawię same sobie i nic im nie będzie. Kocham je jak własne dzieci i mi to wystarcza póki co Nie mam pragnienia opiekowania się własnym dzieckiem, co najwyżej cudzym i za pieniądze . Chociaż nie ukrywam, że mam podejście do dzieci i wszystkie mnie po prostu uwielbiają, bo umiem się dla nich wygłupiać i pobawić się z nimi. A potem wpadają w histerię jak już muszą się ze mną rozstać, to jest najgorsze ze wszystkiego. Pewnie byłabym dobrą matką, gdybym tylko chciała xd