Na ratunek zniszczonym włosom
Założyłam ten wątek ponieważ już sama nie wiem co mam zrobić, myśleć.
Ale od początku.. W okresie buntu (nie będę go charakteryzowała, bo chyba każda z Was wie o co mi chodzi) doszłam do wniosku, że czas zrobić coś z włosami. O ja głupia! I tak na początku moje włosy ścięłam do ramion. Ale to mi nie dało satysfakcji. Więc stwierdziłam, że dodam im jakiegoś koloru. Na początku używałam szamponetek ale chciałam uchodzić za bardziej "dorosłą" (do dzisiaj się zastanawiam na tokiem mojego myślenia w tamtym czasie!?) więc sięgnęłam po farby. Nie bawiłam się za dużo kolorami. Raczej były to podobne do mojego naturalnego czyli brązy- jaśniejsze, ciemniejsze; czekolada- gorzka, mleczna; rudy. Aż nastał ten dzień, że za długo trzymałam farbę na głowie i wyszedł mi czarny. Krzyk, płacz, zgrzytanie zębów. Przyjaciółka stwierdziła, że jeszcze nic straconego, przecież jest coś takiego jak rozjaśniacz. Pamiętam do dziś jak następnego dnia siedziałam u niej na kompakcie, a ona ściągała mi kolor. Wyglądałam.. no cóż nie da się tego opisać. Ale od razu zafarbowałam włosy na kolor jaki chciałam wcześniej uzyskać (farbą firmy Pallet). I od tamtej pory wiem, że zanim coś zrobię muszę 10 000 razy to przemyśleć.
Minęły już 3 lata.
Włosy mi wypadają (no może nie jak na początku- garściami, ale wypada ich więcej niż powinno), są łamliwe (niestety jestem też uzależniona od prostownicy- co mycie, a myję co dwa dni- prostuję, z tym, że używam preparatów chroniących przed wysoką temperaturą) i widać mi prześwity (nie są to jakieś placki ale jeśli źle ułożę włosy to widać parę łysych miejsc). Do tej pory farbuję- co trzy miesiące (ostatnio z moimi odrostami udało mi się wytrzymać 5).
Co prawda widzę już lekką poprawę ale chciałabym mieć włosy zdrowe tak jak przed eksperymentowaniem.
Pytałam się fryzjerek co zrobić, ale mają różne zdania: maseczkę zostawiaj na noc, odżywkę trzymaj pod ciepłym ręcznikiem godzinę lub dwie (inna, że tylko 5 minut), masuj głowę, zawsze myj dwa razy szaponem (inna: tylko raz!), spłukuj włosy zimną wodą,letnią, itd, itd mogłabym wyliczać w nieskończoność.
Używałam już różnych kosmetyków na poprawę kondycji włosów. Od 2 miesięcy utrzymuję się przy serii Dove Intense Repair. Od miesiąca łykam Bellise i Skrzypowite. Ścinam włosy do ramion. Na końcówki nakładam jedwab Biosilk. Nie wiem czy to coś da.
Jestem załamana. Gdyby nie moja szczeniacka głupota, nie miałabym takiego problemu. A tak..
Troszkę się rozpisałam ale chciałam dokładnie opisać mój problem. Może któraś z Was przeżyła coś podobnego, bądź słyszała o czymś w tym rodzaju. Może podsuniecie mi coś sprawdzonego?